Okno Nagle – patrz – przybyła, przyszła naraz wiosna na którą czekaliśmy od lat. Widzę cię ofiarowaną tej zieleni, żywemu oddechowi wiatru, I czemuś czego nie znam i czego się lękam - i trwam w ukryciu - gdyby dotknęło to mojego serca umarłbym. Ale wiem to zbyt dobrze jeśli na gwar uliczny wychylam się, zbyt różny od zieleni którą porusza na tarasach żywy podmuch, od niezwykłego świerszcza który tego roku wyłania się wieczorem spośród dachów miasta - i zamknięty w sobie, trwam zdjęty z odrazą. Jednak wystarczył jeden dzień. Jakże nagle jedna po drugiej pojawiły się chmury które ciasno płyną po zieleni gaszą pieśń i jutro i srogim chcą uczynić nasze niebo. Powiedz więc ty jeśli jeszcze wiesz że wciąż jestem twoim śpiewem, żywym tchnieniem, twoją wieczną zielenią, głosem który kochał i śpiewał – który teraz, słyszysz ? na dachach szuka tej odrobiny wiosny i dąży i walczy i wciąż poddaje.