Beznadzieja przerywa swój bieg.
Lęk przerywa swój bieg.
Sęp przerywa swój lot.
Gorliwe światło wycieka,
nawet duchy pociągają po łyczku.
I nasze malowidła wychodzą na światło dzienne,
rude zwierzaki lodowcowej pracowni.
Wszystko zaczyna się rozglądać.
Idziemy setkami w słońcu.
Każdy człowiek to wpółotwarte drzwi
prowadzące do jednego pokoju dla wszystkich.
Nie kończące się pola pod nami.
Woda błyszczy spomiędzy drzew.
Jezioro jest oknem na ziemię.
Lęk przerywa swój bieg.
Sęp przerywa swój lot.
Gorliwe światło wycieka,
nawet duchy pociągają po łyczku.
I nasze malowidła wychodzą na światło dzienne,
rude zwierzaki lodowcowej pracowni.
Wszystko zaczyna się rozglądać.
Idziemy setkami w słońcu.
Każdy człowiek to wpółotwarte drzwi
prowadzące do jednego pokoju dla wszystkich.
Nie kończące się pola pod nami.
Woda błyszczy spomiędzy drzew.
Jezioro jest oknem na ziemię.