Zielony środek nocy przy północnej granicy słowika. Ciężkie liście wiszą w
transie, głuche samochody pędzą w stronę linii neonów. Głos słowika nigdy nie
zbacza, jest równie przenikliwy jak pianie koguta, lecz piękny i pozbawiony
próżności. Byłem w więzieniu i odwiedził mnie. Byłem chory i odwiedził mnie.
Wtedy nie zauważyłem go, dopiero teraz. Czas spływa ze słońca i księżyca do
wszystkich tik tak tik taktownych zegarów. Lecz właśnie tutaj czas nie
istnieje. Tylko głos słowika, surowo brzmiące tony które ostrzą jasną kosę
nocnego nieba.
transie, głuche samochody pędzą w stronę linii neonów. Głos słowika nigdy nie
zbacza, jest równie przenikliwy jak pianie koguta, lecz piękny i pozbawiony
próżności. Byłem w więzieniu i odwiedził mnie. Byłem chory i odwiedził mnie.
Wtedy nie zauważyłem go, dopiero teraz. Czas spływa ze słońca i księżyca do
wszystkich tik tak tik taktownych zegarów. Lecz właśnie tutaj czas nie
istnieje. Tylko głos słowika, surowo brzmiące tony które ostrzą jasną kosę
nocnego nieba.