W porcie Syros porzucone statki handlowe stoją bezczynnie.
Rzędem, jeden przy drugim. Na kotwicy od lat.
Caperion z Monrovii,
Kritos z Andros,
Scotia z Panamy.
Ciemne malowidła na wodzie, zawieszone na uboczu,
jak zabawki z dzieciństwa, wyolbrzymiałe,
które przypominają nam o wszystkim, czym nie zostaliśmy nigdy,
Kelatros z Piruesu,
Cassiopea z Monrovii, ocean nie sprawdza ich więcej.
Ale kiedy pierwszy raz przyjechaliśmy do Syros, w nocy,
i zobaczyliśmy cały ich rząd w świetle księżyca, myśleliśmy:
jaka potężna flota, jakie wspaniałe koneksje!
Rzędem, jeden przy drugim. Na kotwicy od lat.
Caperion z Monrovii,
Kritos z Andros,
Scotia z Panamy.
Ciemne malowidła na wodzie, zawieszone na uboczu,
jak zabawki z dzieciństwa, wyolbrzymiałe,
które przypominają nam o wszystkim, czym nie zostaliśmy nigdy,
Kelatros z Piruesu,
Cassiopea z Monrovii, ocean nie sprawdza ich więcej.
Ale kiedy pierwszy raz przyjechaliśmy do Syros, w nocy,
i zobaczyliśmy cały ich rząd w świetle księżyca, myśleliśmy:
jaka potężna flota, jakie wspaniałe koneksje!