Windy z westchnieniem ruszają do góry
w wieżowcach kruchych jak porcelana.
Zapowiada się upalny dzień tam, na asfalcie.
Znaki drogowe opuściły powieki.
Krajobraz wspina się do nieba.
Szczyt za szczytem, żadnego cienia.
Szukając Ciebie, lecimy wciąż w dal
przez panoramiczne lato.
A wieczorem przybijam jak statek
z wygaszonymi światłami, oddalony w sam raz
od rzeczywistości, gdy załoga
zabawia się w parkach tam na lądzie.
w wieżowcach kruchych jak porcelana.
Zapowiada się upalny dzień tam, na asfalcie.
Znaki drogowe opuściły powieki.
Krajobraz wspina się do nieba.
Szczyt za szczytem, żadnego cienia.
Szukając Ciebie, lecimy wciąż w dal
przez panoramiczne lato.
A wieczorem przybijam jak statek
z wygaszonymi światłami, oddalony w sam raz
od rzeczywistości, gdy załoga
zabawia się w parkach tam na lądzie.