Zieleń-Verlaine Paul Marie

Paul Verlaine

Verlaine Paul Marie, Zieleń

Zieleń (1)
Oto owoce, kwiaty, listowie i wieńce,
I serce me, dla ciebie bijące orędzie!
Niechaj go nie rozedrą dwie białe twe ręce,
I niech twym cudnym oczom dar mój słodkim będzie.

Przychodzę cały jeszcze sperlony od rosy,
Którą zmroziły szronem porankowe chłody.
Zwól niech trud mój tu spocznie jako pielgrzym bosy,
Śniąc o chwilach ukojeń i słodkiej nagrody.

Na twą młodą pierś pozwól się stoczyć mej skroni,
Dzwonnej jeszcze ostatnich twych całunków rojem...
Niechaj przepomni burzę i w ciszę się skłoni,
I niech zasnę - pod dobrych twoich snów ukojem.

tłum. Bronistawa Ostrowska

Zieleń (2)
Tu masz owoce, kwiat i liście te - a po nich
Jeszcze to serce me, dla ciebie chcące bić. '
Nie chciej potargać go w ujęciu białych dłoni,
By miły oczam twym ten korny dar mógł być.

Zziębnięty biegnę tu i cały w kroplach rosy,
Co ją na czole mym wiatr ranny mrozem ściął.
Zwól niech drętwota ma u stóp twych ległszy bosych
O chwilach szczęścia śni, by znów skrzepiły ją.

Na młodej piersi twej niech spocznie głowa moja,
Co jeszcze szumią w niej twych pocałunków skry;
Zwól niech uciszy sie po dobrych naszych bojach,
Bym zasnął też i ja, skoro spoczywasz ty.

tłum. Feliks Konopka