Na szczyt

Władimir Wysocki

Idziesz po krawędzi lodowca,
oczu nie odrywając od szczytu.
Góry śpią, wdychając obłoki
wydychając górskie lawiny.

Ale one nie spuszczają z ciebie oka.
Jak gdyby obiecany ci był spokój,
za każdym razem ostrzegają
spadającymi kamieniami i wyszczerzonymi szczelinami.

Góry wiedzą, przyszło tu nieszczęście:
Przełęcze zasnuł dym.
Nie odróżniałeś jeszcze wtedy
od górskich lawin, wystrzałów.

Gdy prosiłeś o pomoc -
górskim echem odzywały się skały,
wiatr roznosił po wąwozach
echo gór, jak radiowe sygnały.

A gdy trwał bój o przełęcz,
aby wróg Ciebie nie zauważył,
Każdy kamień własną piersią cię zasłaniał,
skały podstawiały swoje plecy.

Kłamstwo, że nie pójdzie mądry w góry:
ty poszedłeś - nie uwierzyłeś plotkom!
I miękł granit, i topniał lód,
i mgła wokół ścieliła się jak puch...
A jeżeli w wieczny śnieg na wieki ty
legniesz - nad tobą jak nad bliskim nachylą się górskie grzbiety
najtrwalszym na świecie obeliskiem.

Inne teksty autora

Władimir Wysocki
Władimir Wysocki
Władimir Wysocki
Władimir Wysocki
Władimir Wysocki