Elegia o piątku

Andrea Zanzotto

 

Elegia o piątku

 

 

Piątek jest tak biedny że ledwo

mieści się w nim męka mrówki,

sobota ze złota i miedzi nigdy nie nadejdzie;

lecz dzwięczą sierpy, drźy nieczułe niebo

a górę porasta trawa.

Być może słońce krążąc nieporadnie zajrzy

na tę stronę letniego wrzenia,

być może wyschnięte źródło zabija w bydle

pragnienie mleka, pragnienie śniegu.

Jesteś piątkiem woskowego słońca

ciemnych uroków dolin

jak jęk wokół mojego umysłu,

jesteś ciasny jak grób, niestały jak przystań

ugodzona przez poranek który odzwierciedla szaleństwo.

Jesteś mną, jesteś bezużyteczną energią

śluzu i astenii,

-bliskością która przyżega oczy

obraźliwym milczeniem

a także najmniejszą górą południa –

jesteś biednym domostwem i biedną strawą

którą spożywam wzburzony przez bezlitosne niebo.

A niepokój przesłania stół

ciężki od wielu niebieskich zmroków

od wielu tańców się pod ciężarem letnich girland.

Tam na wyniszczonych stokach

gdzie jeszcze spoczywają dziewczyny

te dzisiejsze i te wczorajsze

gasną niewyrażone namiętności...

                                                                                                   Z tomu Vocativo, 1957

 

 

Inne teksty autora