"Tak, tak" mówi tramwaj, albo się wydaje,
że mówi. Odkąd przyszedł budzik z melodyjką, słychać
coraz gorzej. Niesłusznie: drgnienia należy ująć, spisać, rozlokować.
Dalekośmy zaszli, droga statystyko: cukier waniliowy,
trzy wody i budyń jest odzewem na utajnione potrzeby
czytającego, jest zaproszeniem, jest inkarnacją
filozofii dialogu. Czy istnieje zatem poezja
"niezrozumiała"? Ależ oczywiście! Poezja niezrozumiała
to poezja egocentryczna, nastawiona na wielbienie samej
siebie, to poezja ekscytująca się sama sobą - czyli poezja
narcystyczna. To poezja, która nie chce dzielić czegokolwiek
ze swym czytelnikiem, tylko chce
go oszołomić, zadziwić i zniewolić - rzucić na kolana
kaskadami metafor i innych wymyślnych chwytów.
Jest to w istocie poezja laboratoryjna, tworzona dla
podziwu innych fachowców z branży, innych laborantów
trudzących się nad swoimi, nikogo nie obchodzącymi,
retortami pełnymi słów na cukier i wodę - zniżka, na
budynie - nie. Onegdaj w kieszenii dresu znalazłem ulotkę:
"Do czego to podobne? Żeby napić się piwa musiałeś wziąć ser?"