Historia prawie romantyczna

Parlicki Mariusz

Pamiętam było popołudnie,

plaża kipiała ludzi tłumem.

Wpatrzony w morze na leżaku

siedziałem zwolna żując gumę.

 

Nagle tuż obok przeszła ona,

trzymała w ręku coli puszkę.

Patrzyłem, gdy się przechylała

i drżałem, kiedy piła duszkiem.

 

Po brodzie ściekła jej kropelka

coli i wpadła w piach, jak jantar,

wzrastała we mnie żądza wielka,

czułem się, jak mityczny Tantal.

 

Na kocu siadła nieopodal,

wiatr czule gładził ją po włosach

i drażnił ją nie pozwalając,

by zapaliła papierosa.

 

Zerwałem się, podbiegłem do niej,

chciałem powiedzieć jej tak wiele,

lecz ona zamiast moich wyznań...

chciała sto złoty za numerek.