Kiedy piszę – wilgotnieję
jakbym się na rosie kładł albo tobie mokrej
spijającej mój głupawy pijany oddech
nieprzyzwoity uśmiech
naganny język bezczelny aż do zadławienia
przylepiony do uległego podniebienia
jakby z dziurawego nieba w gotowe usta wpadł
Kiedy piszę, porzucam inne kobiety
bo tylko dla ciebie te wyuzdane zdania
wersje perwersji mam
i wścibski język – syk biblijnego węża
ukrytego w pojemniku po śledziach
żeby go zjeść, kiedy nabierze aromatu.