Natchnienie

Srokowski Stanisław

O smutne muzy, pieśniarki bogów, córy miłości
Mnemosyny i Zeusa, siostry elegancji i wdzięku,
nie  śpiewacie już

 

Wesołych pieśni mieszkańcom Olimpu, zostałyście
wygnane z gór  Tracji i Beocji, z wyżyn Helikonu
i szczytów

 

Parnasu, nie spotykacie się na zboczach Pierri,
gdzie pasą się dziś kozy i jak we mgle
snują  turyści. 

 

Gdzież wasze liry, gry na aulosie,  zwoje papirusu, 
atrybuty tajemnicy.

 

Gdzie wasze niewidzialne tchnienie, które zapalało
gęsie pióra i otwierało drogi do wieczności;
Nie uczestniczycie

 

W nowych zaślubinach Tetydy i Peleusa, Harmonii
i Kadmosa, nie kochacie się wśród gajów oliwnych
i na  skałach

 

Attyki, nie mkniecie jak złote strzały nad wodami
Morza Egejskiego i nie stajecie nad głowami poetów,
by szeptać

 

Słodkie melodie, bowiem dzisiejsi poeci nie wiedzą,
co to jest natchnienie. Dzisiejsi poeci mają pomysły
i twórczą inwencję,

 

Zdolności  i talent, i twardo stąpają po gruncie
żelaznej logiki sławy, tylko czasami spłoszy ich myśl
jakiś dziwny jęk w sercu

 

I zdławione gardło skomlącej pieśni.
I zdziwi wyciągnięta dłoń
nieistnienia.

Inne teksty autora