SPANIE NA SKRZYDŁACH

Frank O'Hara

 

Być może by uniknąć jakiegoś ogromnego smutku

niczym w tragedii jakobickiej gdzie nasz bohater woła "Snu!

Długiego głębokiego snu żeby zapomnieć o tym!"

człowiek się zrywa do lotu nad tym bezbrzeżnym miastem,

łukiem unosząc się z chodnika jak to robi

gołąb gdy trąbi klakson lub trzaskają drzwi, drzwi

marzeń, życie podtrzymywane w wielobarwnych miłościach

i pięknych kłamstwach we wszystkich różnych językach.

 

Strach też odpada, jak cement, a ty

jesteś nad Atlantykiem. Gdzie jest Hiszpania? gdzie jest

kto? Wojna Domowa miała wyzwolić niewolników,

czyż nie? Nagła wyrwa w powietrzu przypomina o

                                                                                grawitacji

i twej postawie wobec miłości ludzi. Ale to właśnie

tutaj są bogowie, snujący spekulacje, odurzeni.

Kiedy nie masz oparcia, jesteś wolny, czy umiesz

w to uwierzyć? Nigdy się nie obudzić do smętnej walki

                                                                                o twarz?

wyruszać zawsze ponad bezosobowy przestwór,

być wiecznie poza, nie wikłać się w nic!

 

Oczy się przewracają w sen jakby obracał nimi wiatr

a powieki otwierają się z lekkim trzepotem jak skrzydło.

Świat jest lodową górą, tak wiele jest pod powierzchnią!

i było i jest, a jednak ten kształt, on może również

śpi. Tamte rysy wydrapane w lodzie kogoś drogiego

kto zmarł, jesteś rzeźbiarzem śniącym o przestrzeni

i szybkości, mogłaby to zrobić sama twoja ręka.

Ciekawość, namiętna ręka pożądania. Nie żyje,

czy śpi tylko? Czy starczy szybkości? I opadając,

porzucasz wszystko coś uczynił swoim, królestwo

twego przepływającego ja, bo musisz się obudzić

i tchnąć swe ciepło w ten drogi wizerunek

bez względu na to czy jest martwy czy tylko znika,

jak znika przestrzeń i twoja pojedynczość.

 

 

 

                                                                    (29 grudnia 1955)

 

przełożył Piotr Sommer

Inne teksty autora