Zabawy z niedomkniętym oknem (kołysanka argentyńska)

Iga Malik

                                                           najlepszemu Adamowi 




Podobno wrzesień może przynieść rozgrzeszenie; 
czyjeś ciało konfesjonalne, z litego drewna, przygarnie 
usta zbielałe jak papierowa łódka (na cierpliwych morzach 
mających swój zaczyn, gdzie noga stolika do herbaty). 

Bo wtedy dach zaczyna przeciekać, rozplata mokry warkocz 
i najcięższe koszmary opuszczają ciało - nawet jeśli ostatni 
zostawi na skórze wycięte miękko łuny jasnych obiektów, 
przecież każde drobne uniwersum uniesie się z podłogi 

i wywróci na wrażliwe strony. Potem będziemy mogli 
nieostrożnie śnić o sobie: stojących (może wciąż jeszcze 
na jednej nodze) po kolana w wodzie, lśniącej giętką symetrią, 
gdy dłonie obracają gładki kamień, a stopa zanurzona 

w niebo.