Toruń płonie (ciało i krew)
Mój brzuch jest nagą ścianą, na którą projektor
rzuca ciemne fetysze, jestem brudną ścianą
klubowej toalety. Wibrujące ciepło,
nieustępliwa przeszłość, ciało i krew.
Zawsze będę kanciasta, z mdlącym ługiem w żyłach,
a robię ci to wszystko z tej samej przyczyny,
dla której jeżdżą puste składy PKP.
Wita mnie płynna zmiana, jesteś milczącą zmianą,
jesteś śladem odbitym na siatkówce oka,
minimalnie cieplejszą barwą brudnych cegieł
na Świętej Panny Marii, gdzie wyrasta na noc
ołtarz ciała i krwi.
Kruczych piór i kości.
Mury pną się jak puszcza pod schylonym niebem.
Wita mnie ściana dymu, za nią arcydzieło
z kości słoniowej, niedojrzały owoc,
wibrująca niemoc,
ciało i krew.
Toruń płonie II (Ludwig Van nie ma domu)
Biorę w ramiona tęczę, fosfor, sztuczny marmur
pod katedralnym łanem plastikowych kwiatów,
wciągamy życie aż do bólu zatok.
Ty jesteś Ziggy Stardust,
hołd rodzącym się światom.
Budzą mnie huczne dzwony, chemiczne mgławice,
cielesna maszyneria wzajemnych odlotów.
Zaczynam święto wściekłym, kończę na orbicie.
Jak Ludwig Van nie ma ojczyzny
i jego domem jest kosmos,
tak ja mieszkam pod mostem,
patrząc przez ślepy pryzmat
na ciała mych bladych książąt.
I zapomniałam dawno schemat czułych wyznań,
gdy pod wzniosłą kopułą z alabastru krążą
radzieckie satelity i zdarta bielizna.
Zapomnij sensu i celu;
Ludwig Van nie ma domu,
zasypia pod perygeum.
Toruń płonie III (dwie strony lustra)
Czasami przychodziło mi do głowy, że może też gdzieś jest jakaś samotna kobieta, która potrzebuje miłości, albo jest tak samo znerwiona jak ja.
Paweł Tuchlin
a on ma lat szesnaście
kodeinowy blask w oczach
ślady szyszek odbite na przejrzystej skórze
bo znalazłam go pośród pokrzyw i pajęczyn
na tyłach klubu – pustka podchodzi tu nocą
chcę jątrzyć rany duszy wciąż dłużej i dłużej
chcę kruchego młodzieńca doić go na klęczkach
moja dłoń jest parzącym polipem jego usta są miękkim wahaniem
jego usta są cierniem zabierz cierń ode mnie
odemknij wieko skrzynki chodź i mnie odemknij
bo jestem po złej stronie weneckiego lustra
tymczasem na Barbarce w lesie stoi auto
z dwoma zwojami liny na tylnym siedzeniu
parą na tylnej szybie świta już jest szósta
jest czas by się przemóc
wracać w jednej pończosze i bez głodu w oczach
zasypiać gdy nadzieja całuje mnie w usta
Toruń płonie IV (patologia)
piasek piasek na rzęsach
ruchome piaski pod kołdrą
kogut bladego słońca
daleko jeszcze od okna
lecz za to mam nareszcie stare radio w kuchni
miseczkę z kaszubskim wzorem pełną petów i kapsli
różowe i niebieskie nożyki w łazience
za pośrednictwem bibliotek
Søren mówi wprost do mnie
zmianę która dziś zaszła
tłumaczy w drugim tomie
skoro mój pan nie żyje to kim wy jesteście
skoro mój pan nie żyje to kim jesteś ty
(bo nie da rady służyć kilku jednocześnie)
tak silnie nabić lufę
zsynchronizować fazę
aby przez pół sekundy być jedną istotą
tak szczelnie się dotykać
zsynchronizować orgazm
aby na pół sekundy zatamować krwotok
2011