Z Sodomy do Gomory
jedzie się tramwajem.
Świetlicki
Wchodzi pod kołdrę z głową. Bierze mnie na dreszcz.
Wpierw caritas per rectum, potem weź co chcesz.
Wpierw zamki i guziki, pończochy, kagańce.
(Jak zwykle z przyjściem świtu wracam spod latarni.)
Świt między oczy wali kropka wódki w szklance.
Leżymy ramię w ramię jak to ludzie zwykli,
Pod nami jest zwierzyniec i prawo moralne,
Pod nami bywa zwinnie. Pochowaj ich. Przykryj.
Niech tu, jak pod latarnią, będzie coraz czarniej.
I nie wiem, kto mi włosy między palce wtyka,
A między głowy obuch, więcej nie ogarnę,
Już nie mam tu parafii, gdy straszna Murzynka
Moją chłopięcą piersią pasie cudzy głód.
Jest winda i dwa piętra: piedestał i bruk.
2007