Doktorze – życie wieczne ma powód w miłości,
Lecz raz podbitych landów już nie odmienimy:
To mdlące sny i ciemne, bardzo długie zimy –
To czatowanie, nerwy, uporczywy pościg.
Pan może nawet nie wie, że nocami dusze
Lunatykują bardziej niż zgłodniałe ciała,
A moja nader często bywa niewyspana
Od gorączkowych szukań, odlotów i wzruszeń.
Dziwnie łatwo napotkać wargami w oparach
Nocy osobne usta, ramię, płatek ucha;
Trudniej trafić do punktu, gdzie dryfuje dusza,
Gdy zmierzch oszrania ściany. Zimno mi bez pana.
Nic nie ma tu do rzeczy czułość ani przemoc
Kiedy w bladej dziewczynce zmęczonej lekcjami,
Zarówno całowanej, jak karconej za nic,
Wzbudza się w dziwnych bólach pierwszej klasy demon.
2008