1
Zrąbałem siekierą domek, który budowałaś za swoje oszczędności,
żeby w nim zamieszkać od przyszłego lata.
Przykro mi, ale było rano, nie miałem się czym zająć,
a te drewniane belki wyglądały tak zachęcająco.
2
Śmieliśmy się razem z grządki malw,
a potem spryskałem je ługiem.
Wybacz. Nie wiedziałem po prostu co robię.
3
Dałem komuś pieniądze, które uskładałaś i za które miałaś żyć
przez następne dziesięć lat.
Człowiek, który o nie prosił, miał na sobie wyświechtane ubranie,
a mocny marcowy wiatr na progu domu był tak soczysty i zimny.
4
Wczoraj wieczorem poszliśmy na potańcówkę i złamałem ci nogę.
Wybacz. Byłem niezdarny
i chciałem cię mieć przy sobie tu na oddziale, gdzie jestem ordynatorem.
tłum. Stanisław Barańczak