Przyśpieszony kurs semiotyki

Lucia Perillo

1.
“Naga kobieta wśród policjantów”: oto jeden ze sposobów
na zaczęcie wiersza. Ale czy ona znaczyłaby cokolwiek
pozbawiona kontekstu, w tym przypadku jest to bujny
zagajnik liściastych drzew, głównie dębów, trochę klonów,
przy końcu sierpnia? Nie ma ze sobą żadnych rekwizytów—
na przykład łańcucha, który policjanci byliby zmuszeni
odciąć od pnia drzewa, z którym połączyła swoje ciało.
Ale zacznijmy od niej jeszcze czystej, niewytłumaczonej,
tak jak te drzwi w słynnym rysunku, które są tajemnicą
do czasu aż powiesimy na nich słowa DLA PAŃ gdzieś
tak z półtora metra nad podłogą, to znaczy jeśli te drzwi 
nie mierzyłyby tylko pięć centymetrów—to my sami,
uwierz mi, zakładamy, że te drzwi odpowiadają
pełnowymiarowym drzwiom. Czy w czymś pomoże to,
jeśli powiem, że ta naga kobieta jest “naprawdę” moją
przyjaciółką, tą z tym przekręconym włoskim nazwiskiem,
które nie jest nam tutaj na nic potrzebne. A jeśli jeszcze
dodam, że właśnie wtedy pływała—w jeziorze Tiorati—
2.
zobaczysz chyba, że ta komplikacja natychmiast wymusza
dwa pytania (a) gdzie do diabła jest jezioro Tiorati?
i (b) dlaczego nago?—pozwól, że odpowiem na ostatnie
pytanie, jest rok 1978, ona ma dwadzieścia lat, na uczelni
czytała ostatnio Simone de Beauvoir i poznała
takie słowa jak patriarchat i dyskryminacja.
I było tak jakby ktoś zmiksował je z jej własnymi myślami,
nawet w kwestii kostiumów kąpielowych—odmowa 
noszenia kostiumu jest równoznaczna z zerwaniem
napisu z drzwi i podeptaniem go. Opalając się na skale,
nie spodziewa się tego kłucia, które czuje w przegubach
kiedy jakiś facet sika wyzywająco w polu jej widzenia.
To jest odrętwienie, którego przyczyny, jak myślała,
zostały usunięte gdy zmuszała swoje mięśnie do wzrostu,
tak że jej ciało przypomina mapę konturową Appalachów.
Ta historia rozgrywa się na północnych krańcach tych gór
i to jest opóźnioną odpowiedzią na pytanie (a), powyżej.
3.
“Naga kobieta blablablabla”: żadna historia, tylko słowa
na końcu łańcucha, którego pierwszym ogniwem jest 
zdanie sobie sprawy, że portorykańskie dzieci pluskające
po drugiej stronie jeziora bynajmniej się nie bawią—
chociaż taki właśnie znak umieściła na ich drzwiach.
Nie, zupełnie inne słowa należy przypisać chłopcu,
który rozpryskuje dłońmi powierzchnię wody:
on tonie. Nawet ten sikający gość nagle powstrzymał
swój strumień i odszedł, zataczając się, zawstydzony.
A ponieważ to właśnie ona ma ciało ratowniczki,
a wszyscy mężczyźni są zbyt pijani,
nie zastanawia się wcale i po chwili płynie
w stronę tego miejsca gdzie dzieciaki krzyczą Julio,
rysując sobie w myślach punkt docelowy X na wodzie.
Oczywiście była to gra wyobraźni, przybliżenie,
które miało zrównać rysunek z życiem, zrozumiesz
więc pewnie jak nieprawdopodobne było to,
że gdy zanurkowała do dna, jej ręka natrafiła na dziecko.
4.
Być może oczekiwała, że mężczyźni na brzegu
nie zwrócą na nią uwagi, tak jak u Maneta w Dejeuner...:
gdzie naga kobieta siedzi wśród nich, ale jest duchem.
Ale dzieciaki wciąż krzyczą Julio! nawet po tym
jak wyciągnęła topielca na brzeg i, wskazując palcem,
pwiedziała: Julio okay. Nie, dzieciaki drą się dalej,
Julio otro! a ona zna na tyle kilka hiszpańskich słów, 
by zrozumieć, że w jeziorze jest jeszcze jeden Julio.
Nie może go uratować mimo że kilkakrotnie nurkuje,
aż do czasu gdy policjanci zbiegają po ścieżce do jeziora
w swoich służbowych butach. Wtedy wychodzi na brzeg
i stoi trzęsąc się wśród nich, opowiadając co się stało
w miarę spokojnie aby wreszcie zażądać: na miłość boską,
czy ktoś ma dla niej podkoszulek? A oni gapią się
tak jakby wszystkiemu ona była winna, widzą nagą
kobietę, a nie widzą cudu. Cudem, rzecz jasna,
jest żyjący chłopiec, i to, że dzięki tym słowom—Julio otro!—
udaje nam się cokolwiek zrozumieć.
***

 

 

                                                                               tłumacz - Janusz Solarz