Tygodnia tu z nikim dwóch słów nie zamienię...

Anna Achmatowa

Tygodniami tu z nikim dwóch słów nie zamienię,

Przesiaduję na brzegu kamieniem,

Bo to ulga, że gorycz ta sama jest prawie

W bryzgach fal i we łzach, co je dławię.

Były zimy i wiosny bywały, a jednak

W pamięć wrosła mi tylko ta jedna:

Rozjaśniły się noce i śnieg zaczął tajać.

Wyszłam z domu popatrzeć na pełnię

I, spotkany w sośniaku, na cichych rozstajach,

Ktoś zapytał mnie, obcy zupełnie:

– Czy nie ciebie to szukam na świata bezdrożu?

Czy nie tobą to, z dawna, od wieku,

Tak się cieszę i trapię, jak siostrą najdroższą?

– Nie! – odparłam. – Nie, obcy człowieku.

Ale kiedy poświata zajrzała mu w oczy,

Dłoń mu dałam bez chwili wahania,

A on pierścień darował mi, pierścień uroczny,

Który ustrzec mnie miał od kochania.

I powiedział mi, po czym rozpoznać tę stronę,

Gdzie nam znów jest spotkanie sądzone:

Morze, smukła latarnia, zatoki kolisko,

Wreszcie – piołun, znak znaków i omen.

Jak się wszystko zaczęło, niech skończy się wszystko.

I nic więcej nie powiem już. Amen

Inne teksty autora