Andromacha:
Chceszli odejść, Hektorze, na zawsze
Tam, gdzie Achil wśród rzeki najkrwawszej
Szuka pomsty za Patrokla, druha?
Któż malcowi naszemu zaszczepi
Jak czcić bogi, jak miotać oszczepy
Gdy cię skryje głąb Hadesu głucha?
Hektor:
Nie płacz, droga! Miejsce twego męża
Tam, gdzie bitwy zgiełk i szczęk oręża
Moje ramię jest tarczą Pergamu!
Gdy ulegnę Achajów nawale
I przeprawię się przez Styksu fale
To w obronie ojczystego chramu
Andromacha:
Nigdy już nie złowi ucho moje
Chrzęstu twego miecza. Pustą zbroję
Ujrzysz tyko, sierocy Ilionie!
Ty odchodzisz, gdzie nigdy nie świta
Z jękiem toczą się wody Kocyta
A twą miłość nurt Lety pochłonie
Hektor:
Wiem, w letejskiej zatopię głębinie
Każdą żądzę i myśl. Wszystko minie
Prócz miłości mej. Już czas, niestety
Słuchaj! Sroży się gniewny Pelida!
Łzy tu na nic, jeno miecz się przyda!
Mej miłości nie wchłonie nurt Lety