Na wszelki wypadek

Bohdan Zadura

Albowiem nie jestem nieśmiertelny; podobnie jak niektórzy z moich czytelników

Albowiem ciąża słonia trwa 24 miesiące

Albowiem chciałbym powiedzieć swej ojczyźnie coś miłego i dzień za dniem nie znajduję stosownego pretekstu

Albowiem przez stropy Dworca Centralnego przecieka nie tylko deszcz

Albowiem na ruchomych schodach, jeśli są czynne, czuję jak mam mało czasu i jak ktoś śmieje się ze mnie

Albowiem każdy kij ma dwa końce choć zakaz fotografowania odsłania tajemnice anonimowych budynków

Albowiem coraz więcej chorób dookoła i umierają matki przyjaciół

Albowiem nawet przedmiotom nie wolno dochować nam wierności

Albowiem słońce wędzonego piklinga przebija się przez chmury na krótko i bardzo rzadko

Albowiem papierosy które palę kupiłem w sklepie filatelistycznym

Albowiem mimo wszystko zbyt łatwo się przywiązuję

Albowiem nie wiem czemu de mortuis nil nisi bene skoro nic nie wskazuje na to że cokolwiek boli umarłych

Albowiem zmiany na kolei są godne podziwu

Albowiem trzeci to drugi jakby B było trzecią literą alfabetu; kto nie wierzy niechaj sobie policzy wagony

Albowiem jakby było mało istniejących podziałów zaczynają nas dzielić na palących i niepalących

Albowiem chciałbym szanować prawo lecz tylko w granicach rozsądku

Albowiem zostało mi dane poczucie śmieszności

Albowiem słyszałem durnia który mówił że zbyt długo tolerowaliśmy durniów a nie chciałbym aby o mnie ktoś tak powiedział

Albowiem Kraków się wali

Albowiem znając swoje możliwości znam swoje ograniczenia

Albowiem słowa są jak pestki słonecznika i nie da się z nich wyłuskać ziarnka po raz drugi o czym wie każdy wróbel

Albowiem pisarz ze mnie jak z koziej dupy trąba czego mówić nie powinienem przekonany że są ode mnie gorsi

Albowiem obiecana kartka z Panamy nie przychodzi od pół roku choć sam coraz częściej nie odpowiadam na listy

Albowiem dobrze mieć przygotowaną odpowiedź choć pytanie jeszcze nie padło i może nie paść nigdy