Pani o łagodnych oczach
po cichutku weszła
przez zamknięte drzwi
prosto do serca
szeptała cicho
a jej słowa były miłe
suche i ciepłe
głaskała leciutko
jak nikt już od dawna
dotykała oddechem łez
myślał że to dzień idzie
niosąc szelest zwiastuna
radości co przyjdą na życie
a one przyszły
przed końcem
pieściła czule powieki
sen nalewała dmuchaniem
suszyła łzy na policzkach
czerwonych od krwi rumieńcach
ściskała dłoń bezszelestnie
siadała pomału na piersiach
myślał że to nowe życie
a to była ona
blada
zimna
i smutna
całowała
pod pożółkłą
koronką uśmiechu
skrywała dzban
na dusze
druga mocno przekombinowana, ogółem wiersz też pełen sprzeczności i niejasności. jakoś mi nie podchodzi.