szósta rano, wcześnie jak na to miejsce i czas
opadająca mgła krople rosy dach pochylony
do samej ziemi po drugiej stronie drogi
krajobraz za nim rozlewa się zielenią zmatowiałą
pomarańczowymi palmami odchodzącego lata
"Ludzie z mgły" napis w drewnie nad framugą drzwi
zaprasza na wieczór głośnych rozmów z kuflem piwa
wsparty ramieniem o coś tam belkę słup przymykam
oczy nie wspominam nie marzę żyję w czasie
realności spojrzenia wyobrażam jedynie świat
zwyczajnie obcy wyobrażam jak schodzę z wysokich
partii gór w swą tajemniczość nieznajomego przybrany
napawam się romantyzmem sytuacji za plecami ciemny
las pod nogami mgła ja człowiek z mgły wyłaniam się
stawiam krok za krokiem omijając tajemnice
ja człowiek z mgły przemierzam drogę bez niczyjego
zrozumienia pozwalam sobie przemilczeć zranione
serce uśmiech rękę wyciągniętą spotkanie zaplanowane
krótka chwila przymkniętych oczu realności
spijam ulotny komfort anonimowego istnienia
visago
Wiersz
·
21 sierpnia 2003
-
Arek JanickiBardzo mi się wiersz spodobał...