Czy w spokoju nocy, czy w świetle dnia,
Od tego ognia ni ucieczki, ni zmiłowania.
Dawno już zapomniano słońce,
Za słońce starczy krwawa łuna na horyzoncie.
A zdawało się, że nadszedł czas spokoju,
Że teraz budować, nie burzyć będziemy w znoju,
Lecz gdy ze snu wstajesz każdego dnia,
W sąsiedztwie już pała nowa pochodnia zła.
A myślałem już, że płomienie zagasły,
Że na pogorzelisku kwiaty będą rosły,
Lecz okolice od żądzy i puchy aż ciasne,
I znowu niewinnych parzą języki krasne.
Nie z czeluści ten ogień, nie zesłany od Boga,
Lecz z ludzkich rąk, głów i serc ta wieczna pożoga.
iranon
Wiersz
·
2 września 2003
-
rzeźnickKasia Figura powiedziała kiedyś dziennikarzowi, który zadał jej pytanie o jakąś złotą radę: Czytać, czytać i rozwijać się intelektualnie...
-
HekateJeny, nie, błagam, żadnych rymów! Spacer do sklepu przy tym utworku, moim zdaniem skromnym i wampirzym jest wręcz arcydziełem! Niestety, to tutaj nie zachwyciło mnei w ogóle. Ani treścią, ani wykonaniem. Sklepuj dużo, ale nie rymuj!