Z każdym wdechem szkliste koraliki
Z łaskotem rozsypują się po stetoskopowej posadzce.
Turlające się i wibrujące tremolo myśli
Napina cięciwę dysonansu,
A łuk intelektu zmieniony w gumę wpierw
Wtem w gumę do żucia
Upuszcza strzałę wyobrażenia
Nie dając jej dotrzeć do pointy.
W wydechu moje ciało - manekin silikonowy
Zapada się w wężowidła własnych wnętrzności.
Proprioreceptywna kakofonia zamienia każdy ruch
W szarobrunatną wydzielinę mózgu,
A rzężący miech wypuszcza
Gliniane od wczorajszych używek powietrze,
Które skamienieje nade mną
I zamknie sarkofag pełen potu
Ciężkim wiekiem dziesięciogodzinnej śmierci.
Sader.
Szkoda, że ten wiersz można "wchłonąć" tylko na kacu. ;)
Twoje inne (szczególnie niektóre) bardziej mi się podobają.
Klimaty w stylu:
"w szarobrunatną wydzielinę mózgu,
A rzężący miech wypuszcza
Gliniane od wczorajszych używek "
ABSOLUTNIE do mnie jednak nie przemawiaja.