Zapięci pod poziom
Trzynastej potrawy w gardle
Podłamani opłatkiem
Czekamy na prezenty
Już od pierwszej gwiazdki
Wigilią skuci ze stołem
Ze słowem
Zdrętwiałym na ustach
Wszystkiego najlepszego
Z choinki radziecki
Nastrój pod prądem
Kipi żarówkami
Zwierzęta mówią
To co zwykle
Jak zwykle
Naszymi głosami
W szklanej pułapce
Szklana pułapka
Pewnie Bóg wie ile
Boże!
Byle do pasterki
Od pasterki bydlę
Do pasterki wierzy
Strzelając petardami
Odpadać śnieg
Odlepić bałwany
Odżegnać od życia
Wrócić do domu
Zamknąć w nie-pokoju
Pożegnać ostatni
Twój włos
W mej pościeli
Miejscami niezłe momenty...
Chodzi mi o to, że w zasadzie po co pisać takie teksty. Tylko nie wciskajcie gadki z krzykiem duszy, albo, co gorsze, z ogromną misją poezji w zwalczaniu zła. Takie gadki mnie osobiście już z lekka śmieszą, były dobre w romantyzmie, rozumiem to, ale teraz... nie wiem. ...
Sam również piszę i dla mnie poezja to jedna z dróg, umożliwiająca spotkania z tymi kilkoma rzeczami absolutnymi (każdy piszący napewno choć raz niechcący się z tym chyba zetknął).
Dla mnie pisanie jest szukaniem... a to znaczy, że zdarza się dostać coś od poezji, ale i coś poezji ofiarować... Twój wiersz niewiele jej daje, wszak szlaki, którymi poszedłeś pisząc ten utwór są już przetarte, i wciąż przecierane.
Poza tym, jeżeli można powiedzieć coś w jedym zdaniu - to po co pisać taki długi wiersz? Po to by się popisać...? I, czy święta są aż tak smutne?
Powiem jeszcze tylko, że twój utwór nawet mi się podoba miejscami, są fajne zestawienia wyrazów, intrygujące zakończenie i czuć jakąś myśl...
Pozdrawiam, Yss
Yss (ta sama osoba?) - po co pisać wiersze, skoro mamy tak uniwersalne pojęcia jak "miłość", "samotność" i "róża"? Przecież każde z tych słów ma więcej znaczeń niż objąć może jakikolwiek wiersz. Zatem dlaczego? "W naszej rodzinie wolimy mówić: a dlaczego nie?".
Jeśli zwyczajnego dnia człowiek pisze o zwyczajnej i nudnej egzystencji, to wszystko jest ok. A tu nagle okazuje się, że wiersze okazjonalne są be. A wcale że nie. Jeśli się o czymś pisze, to znaczy że się o tym myśli. Jeśli pisałbym wiersze o pastorałkach w środku maja, nie bez pewnych podstaw mógłbymś pomyśleć, że coś ze mną jest nie teges. To chyba normalne, że zimą napiszemy "na trawniku centymetr śniegu", a nie "kałuże parują na słońcu". (To tylko przykład, na wszelki wypadek proszę, nie generalizuj). Statystycznie jeden wiersz na 365 powinien być o wigilii.
Sut - prosta zabawa słowem i intertekstyliami. "Ależ ile to daje radości", ponieważ powyższe stosujesz bardzo plastycznie. Wiersz czyta się dobrze dwa razy. Zakończenie miłe dla ucha, widać, że potrafisz. To kolejny Twój wiersz, z którego ani jednego słowa nie muszę sprawdzać w słowniku. Ma to swoje dobre i złe strony. Z resztą pewnie sam wiesz o tym najlepiej.
nF
Drugiego Twojego akapitu pojąć nie mogę. Istnieje także wiele innych słów, które dużo znaczą i jest pełno słów które znaczą tylko siebie; mimo to niektóre rzeczy wymagają opisów przez dwa słowa, charakteryzacja osobliwych stanów pogody wymaga zdania, a pewne teorie nawet całych ksiąg. Poezja (również proszę o nie generalizowanie i o zrozumienie) jest próbą nazywania (raczej metaforycznie mówię) i skracania definicji.
Wszelkie rozważania w trzecim akapicie są wielce przyrysowane, w ogóle masz ogromną skłonność do hiperbolizacji. Poza tym, nie jest to polemika a mentorstwo - takiego dialogu nie lubię. Wyczytuję z tego tylko, że pragniesz ośmieszenia współrozmówcy. Ja pisałem zupełnie o czym innym; myślę, że pomimo Twojej przewrotności, tak naprawdę rozumiesz o co mi szło - mówiłem o pewnej modzie (i schematach), której obecności nie zanegujesz.
Ostatnie zdanie w trzecim akapicie przemilczę, gdyż, jakkolwiek jest ono prawidłowe i się z nim zgadzam, to równie dobrze mógłbym napisaś, że każdy wiersz o wigili powinien powstać 24 grudnia.
Pozdrawiam
W każdym razie z tego co piszesz wynika, że interpretujesz moją twórczość poetycką przez pryzmat twórczości dialektycznej, co jest równie pomocne jak obserwacja ptaków przy pomocy widelca. Chodzi mi po prostu o to, że nie mam nic przeciwko pisaniu wierszy na jakikolwiek temat (w tym miłości, śmierci i czegokolwiek o czym pisano już tysiące razy), byleby były to wiersze dobre. Kwestia takiego doboru tematu to po prostu kolejne wyzwanie dla autora. I tutaj: "czemu nie?".
Problem polega na tym, że słów samoodnoszących się jest bardzo niewiele. Przykładowo: "rzeczownik", "nazwa", "nieprzymiotnik" i tym podobne. Dalej musimy kombinować. Albo rozszerzymy koncepcję Adamsa opisując pewne typy odczuć nazwami miast (przykładowo Poznań to uczucie kiedy wchodzisz do kuchni i nie mozesz sobie przypomnieć po co tak właściwie przyszedłeś), albo zrobić krok w stronę ulotnych powiązań, dookreślających to co mamy na myśli. W moim wyobrażeniu poezja jest formą przekazu, daleko wykraczającego poza samo słowo. Dlatego powinniśmy pisać, jeśli mamy coś do powiedzenia, nie przejmując się wtórnością i nie starając się być oryginalnym na siłę. To, że już tyle osób o tym napisało i drugie tyle pisze o tym w tej właśnie chwili powinno spływać po poecie jak woda po kaczce.
Przyznam się, że dostaję apopleksji na samą myśl o kolejnym miernym wierszyku o tragedii WTC czy o czymś równie interesujacym. Ale, jak napisałem, miernym. Smutnym dla mnie jest jednak pomysł, aby wrzucić wiersz Sut'a (podziękujesz mi za ten apostrof kiedy indziej ;), do szufladki z tabliczką "wigilia". A boom na tego typu poezję w czasie świat? Cóż, wszyscy jesteśmy ludźmi, mamy podobne refleksje i spostrzeżenia. Aktualnie wszystkie katolickie święta przybierają coraz bardziej sztuczny wyraz. Taki gołąb tłucze się czasem w piersi i po prostu trzeba go wypuścić. Ale można zrobić to patetycznym teatralnym gestem, a także pięknie i narutalnie.
Oczywiście, że interpretuję Twoją twórczość poetycką poprzez wszelaką możliwą inną twórczość, bo każda Twoja praca zbliża mnie do poznania Ciebie. Wiesz, dobre utwory popełniają czasami nawet najgorsi wierszokleci, ale są to wciąż tylko wierszokleci. To tak jak w malarstwie: Witkacy mógłby niechcący zwymiotować na płótno będąc całkowicie nieprzytomnym - i to by było dobre; ja mógłbym całkowicie świadomie zrobić to samo - i musiałbym posprzątać... choćby różnicą był jedynie jeden maciupci atomik potasu. Pisaniu musi przyświecać myśl, a wymagający odbiorca powinien mieć możliwość dostrzeżenia jej.
A co do obserwacji ptaków to dzierżenie w ręku widelca jest wcale nienajgłupszym pomysłem, jeśli tymi ptakami jest licząca setkę osobników grupa strusi-olbrzymów, którym właśnie próbujesz ukraść jajo. Co prawda, w tym wypadku klasyczne rozumienie obserwacji należy rozszerzyć o pewne subtelne elementy surwiwalu - ale tym bardziej zwiększa to przydatność widelca. Słuchaj, ja też nie mam nic przeciwko wierszom o czymkolwiek, nie zmienia to jednak faktu, że mogę się wkurzyć, czytając kolejny wiersz na jeden z tych tematów - chyba rozumiesz...
W trzecim akapicie do słów 'W moim wyobrażeniu...', tak naprawdę przyznajesz mi rację - sam mógłbym tak powiedzieć odpierając Twoje poprzednie zarzuty. Później jednak (od powyższych cytowanych słów) tłumaczysz się, rozwijasz temat pisząc, że poezja to dla Ciebie forma przekazu, że gdy mamy coś do powiedzenia, piszmy. Tu się różnimy, widzisz, szczerze mówiąc zawsze śmieszyły mnie takie romantyczne opinie (naprawdę nie umniejszając Romantyzmowi i Tobie), że niby poezja ma jakąś misję, że powinna czemuś-tam służyć, że musi nieść jakieś górnolotne treści. Również uważam, iż poezja powinna wykraczać poza samo słowo. Ale dla mnie pisanie jest między innymi bardzo pomocne, z resztą już mówiłem... I znów przywołam przykład malarstwa chociaż nieco bardziej delikatny - dobre nowoczesne malarstwo to po prostu malowanie (nie zrozum mnie źle).
A sztuczności jest pełno, katolicy nie mają na nie monopolu. Ale oczywiście się z Tobą zgadzam w pełni - chociaż nie wrzuciłem utworu Suta do żadnej szufladki, nie jestem oportunistą. Aha, ja mojego gołębia jak dotąd nazywałem małym ludzikiem...
Pozdrawiam.
Taki jeden - jeśli masz ochotę na coś trudniejszego to znajdź mój wiersz pt.:"Informacja" w odrzuconych. Dzięki za komentarze i pozdrawiam.
sut