Niebiański pył opadł po cichu na Ziemię
Rozsypał się wokół mojego
Żelaznego łoża
Pokrył moją
Kamienną pościel
Zakreślił łuk ponad
Moją głową
Zapanowała ciemność...
Rozchichotany wysłannik piekieł
Zagarnął me ciało
Otrzepał brutalnie z pyłu
Nie pozwolił mi go wchłonąć...
Dlaczego??!
Zatrzepotał ogromnymi skrzydłami
Odrzucił zemdlone me ciało
(oczy płonący niczym pochodnie)
Wbił ostre pazury w
Moją podświadomość
Wbił swoje kły w
Moją niewinność
Sączy, sączy, sączy...
Tracę siły...
Dostrzegam mą skórę
Rozkruszającą się w Jego dłoni
Widzę zwęglone resztki mego ciała
NIE ODCHODŻ!
"
łomatko :)
pozdrawiam