kryształki

Enge


Dotknąwszy gorącej powierzchni lodu
Spuszczam spłoniona mokre powieki
Robię krok w tył
To znów do przodu
Depczę nerwowo w tym samym miejscu
W gardle ta niemoc mi mocno umilkła
Ręce drżą lekko blednąc w przestrachu
Usta chcą mówić
      chcą mówić
      lecz milczą
nabrałam w nie wody
czekam aż zamarznie
by potem móc splunąć ci w twarz
ta bryłą lodu
(lodu zimnego jak tamte słowa
których nie mogłam z siebie wydobyć...)
      Stapiam się z zimnem
      nabieram pewności
      już kipię wulkanem
      lodowej wody
chcę patrzeć jak giniesz
(utop się w wodzie)
wijąc się z zimna
i zaskoczenia
      że mogę tak wiele
      że jestem silna
      że jesteś marny...
      ...mała, spocona myszka
      kona u stóp
      Królowej Śniegu

Enge
Enge
Wiersz · 22 września 1999
anonim