Ars Morendi

Villemo

Widziałam dziś
ciało w rynsztoku,
nieobecne miało oczy.
Kocie.
Włosy postrzępione, bure,
krew na trawie.
śmierdziało bólem i strachem.
Umknęły złudzenia o
pięknej śmierci,
purpurowej rosie na mchu...
Ale wrócą jeszcze,
potrzeba mi dramatyzmu:
jednego strzału, cichego
śmiechu żyletki.
Twardą masz skórę
moja dłoni.
Wielkie nosiłaś ciężary.
Twardą masz skórę
moja skroni.
Kłuli cię, słowem dźgali.
Co rano, co dzień.
Krew na ubraniu,
krew na poszyciu, na polanie,
krew w strumieniu.
Pijcie białe ćmy,
przeżyję w was
jeszcze parę lat
zanim....
Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Dobry 8 głosów
Villemo
Villemo
Wiersz · 28 czerwca 2004
anonim
  • Anonimowy Użytkownik
    trudno znalesc dobra droge
    to jest ehh dla mnie dobre bo dobijajace ale phi nie wiem raczej nie doskonale jednak daje to co daje

    · Zgłoś · 17 lat temu
  • Justyna
    tytuł na wyrost - autor nie nadał swemu umieraniu wymiaru sztuki.

    · Zgłoś · 20 lat temu
  • kussi
    I znowu o śmierci. Tym razem trochę ambitniej, ale znowu o smierci tak poważnie i z krwią w obsadzie. "Przeciętny",

    kussi

    · Zgłoś · 20 lat temu