bejdakowi nad ranem strąciłam beretkę
pawie pióro mu włożę za ucho
usiądziemy cichutko na środku jeziora
leśnych stworów przez chwilę posłucham
z sosną zagramy trzy partie remika
oszuka nas grając o wieczność
z igieł ostrych zrobi śniadanie na trawie
zjemy zanim zmorzy nas senność
potem budząc się ciężko pod cieniami dębu
łzy zakopię i pójdę do ludzi
bejdakowi raz jeszcze zabiorę organki
tylko cicho by się nie przebudził
dziwy takie
ew
ew
Wiersz
·
28 sierpnia 2006
bo jak nie kochać takiego bejdaka.
:)
POZDRAWIAM P.
tylko może źle się przechodzi rytmem miedzy strofami..a może ja tylko marudzę niedzielnie?