Ona
piękna, młodziutka
snuje się
w starych podwiązkach
i podartych pończochach
po wymarzonym „teatrze”
makijaż spływa
miarowo
z każdą kolejną
łzą
On
stary, rubaszny
drepcze
w idiotycznych buciorach
z przyprawionym nosem
po znienawidzonym cyrku
biaława maź
topi się
wraz z każdą kroplą
potu
On
Wszechimperator Przepony
i niczego więcej
bo nie rozporządza już
nawet własną godnością
Chciałby
aby nie umykała
Chciałby
nie być tak...
odrażająco śmieszny
Chciałby
dotykać ją
dłońmi tak gładkimi
jak jej skóra
Tylko tu
olbrzymi reflektor
wydobywa kaczy chód
tak bezlitośnie
i smukłość talii
tak pożądliwie
Tylko tu
możliwe są miłości
tak żałosne
Tylko tu
rodzą się pragnienia
tak nierealne
Tylko to miejsce jedno
każe im się spotkać
pożądać i odpychać nawzajem
Oto jest
Magia Teatru
29 grudzień 2004
Chciałby by - zgrzyta troche przy czytaniu. ale poza tym - podoba się.
pozdrawiam
Teraz może ciut lepiej.
Pozdrawiam.
Bo życie, to teatr, a teatr, to życie. O!
Twierdzę, że dobra rzecz. Lubię minimalizm, a tu nie ma przesady. Brak przeładowania.
Podoba mi się i to bardzo!
A ten wiersz jest pisany emocjami,
jakie we mnie stworzyły wszystkie obejrzane
przeze mnie kiedykolwiek sztuki.
Chciałam w nim zawrzeć pewną
symboliczną kwintesencję.
Cieszę się, że się podoba;) Dzięki!