przez księżyc prowadzony nocną ścieżką
słyszę szepty niesione przez ciemność
do zakątków głowy, gdzie umysł buduje
okręt płynący pośród westchnień
a na pokładzie którego święta ceremonia
rozdzierania wyobraźni między smutkami
przyniesionymi przez strugi światła
spływającego niczym potok wilgotnych dreszczy
... dochodzę do przepaści i zamykam oczy ...
Następnie, wielokrotne złożenie zdania robi całość ciężką i niezgrabną. Można przecież pokroić to na krótsze zdania i użyć trochę zaimków osobowych, co zawsze działa na plus gdy się na nazwisko akurat nie ma Proust. Także byłabym za pozbyciem się przede wszystkim "gdzie" z trzeciej linijki i "którego" z piątej.
Z tak obrobionym tekstem przeszłabym do modyfikacji jego strony semantycznej. Taka akumulacja środków, które zwyczajowo wprowadzają atmosferę tajemnicy, niepokoju (księżyc, noc, szepty, okręt, westchnienia, wyobraźnia, smutki, strugi światła, dreszcze, przepaść) nie służy poezji. Chcę przez to powiedzieć, że to przypomina barok - wielkie napuszone struktury, które mają dekorować i przytłaczać i tym, zamiast przekazem, poruszać. Wcale nie trzeba aż tylu środków, aby oddać wyjątkowy stan duszy. Jeśli powali nas jedna metafora, jeden obrazek, zawsze zrobi to większe wrażenie i lepiej o wartości poezji nam powie niż gdyby nas miała powalić cała ich sekwencja. nie ilość, a jakość.
Tekst jest w sumie słaby, ale jest w nim od cholery potencjału, tylko bardzo dużo jeszcze pracy przed autorem/ką. Ja bym się na jego/jej miejscu nie zniechęcała. Pozdrawiam serdecznie. Wstawiam "niczego sobie" ze względu na potencjał.