pomiędzy brzegiem milczenia
zbliżam się ku tobie i oddalam
po raz nie wiem który
konając z głodu twojej obecności
tęskniąc wracam by się przekonać
że zostało tylko ciepło i dotyk tak ulotny
jak oddech niesiony wiatrem
chwilami chcę być pieszczotą deszczu
szalem wichru i słońca dotykiem
wchłaniać smak i zapach...
pragnąc mapy twego ciała jeszcze bardziej
przytulam mocno roniąc łzę zachwytu
by móc przemierzyć jego ścieżki pozornie nie znane
poczuć jak pachnie wilgotne jak poranna trawa
rozbudzone moim dotykiem
by wędrówka dłoni i ust znalazła swój bieg..
dla uniesienia i zapomnienia..
oderwania się by poczuć jak płyniesz
a ja cieszę się twoim uniesieniem
zapomnieniem zmysłowości zapamiętaniem
"pragnąc mapy twego ciała" - czemu mapy, a nie po prostu ciała?
"by wędrówka dłoni i ust znalazła swój bieg" - Bieg? a nie chodziło o tor? lub pęd?
Gdyby tekst uprościć i przemyśleć, może by coś z tego było. Wiersz idzie w kierunku seksu to jest... erotyki i to mi się podoba, bo seks jest ciekawy (tzn.. yyy... erotyka), ale czegoś mu brakuje. Czego - nie wiem? Jakiejś przyprawy... może oregano?
Dlatego "przeciętny".