siedzę
twarzą w twarz z białym potworem
jego łagodne kształty przynoszą ukojenie
na chwilę przycichł pneumatyczny młot
ogromna paszcza pochłania
wszytsko co mu daję
więc otwieram usta i wypływa moje całe ja
(ha... to prawie jak pocłaunek)
nie pyta skąd, jak, po co
i czemu ta zieleń taka przygasła
ani też dlaczego jestem tu
już od pół godziny
Dorota
Wiersz
·
2 marca 2007
-
Inkamoja mama powiedziała " dobre" więc hmm... mama zawsze ma racje :P