Ona;
płomienie w oczach miała,
ironiczny uśmiech
gasł jej na ustach.
W ciepłym swetrze na przystanku
Z kiścią wiśni rozmarzenia
Winem smutki popijała.
On;
Nasycał się swą samotnością,
Choć powódź ludzi na chodnikach
Ogarniała miasto.
Z parasolem w ręku
Płakał do kałuży,
Słuchał wycia psów,gdy księżyc zaświtał.
On i ona.
Ona i on.
Piękni,niewidzialni..
Radowali by się miłością,
Gdyby się wogóle spotkali...
brakło chyba pomysłu na końcówkę, i może lepiej by brzmiały słowa : "gdyby się tylko spotkali..."