~~~
Tak. Od poniedziałku przechadzka w gąszczu zimnej symboliki.
Zmarzłam. Zatańczyłabym, tak jak Wiktorii zdarza się flamenco
na warszawskich przystankach, ale przecież nie lubię Andaluzji,
i nie płaczę na hiszpańskim performance.
Fiolet to moja szarzyzna. Fioletowo-wrzosowe trzewiki, które noszę
nawet zimą, lampa, sofa, telefon, płaszcz. Boję się, że nadużywam, ale
czy można przedawkować codzienność? Marzę o przemalowaniu miasta,
ale Wiktoria mówi, że to nie czasy na wielkie rzeczy.
Stoję na rozległej rzece razem ze stadem słoni. Pod lodem słychać nurt.
Jedno załamanie wystarczy, żeby utonąć. Ja mam za sobą już kilka.
Jeden ze słoni pali papierosa. Nie wyróżnia się na tle antropopresji.
Ktoś zaraz złowi wieloryba na drugim końcu świata, inny ktoś umrze,
a czytelnik wyjdzie do kiosku po paczkę fajek w ostatnim wersie, Wiktorio
Mari Paz
Wiersz
·
9 marca 2007
-
ewbardzo dorosły tekst , czepić się nie ma czego , wiele treści brawurowo ukrytej w wersach .
-
Mari PazMiło wobec tego. A mogę wiedzieć co świadczy o jego dorosłości?
-
ewstyl pisania . Nie mówię tu o dorosłosci autorki lecz miałam na mysli to że spod tego pióra z pewnością wiele wierszy wyszło ,widac wprawe w prowadzeniu wersów
-
generacja NICja się skromnie zgadzam