zatrzymała mnie dłoń na krawędzi piekła
odwiodła od zguby i wiecznej męczarni
na krawędzi dłoni zaczynał się policjant
o smutnym pysku psa z kulawą nogą
i oczach zniszczonych od ciągłego rozróżniania
między policyjnym sacrum i profanum
znad krawędzi piekła trafiłem w raj aresztu
ciepły beztroski pełen gęstych krzewów
i owoców pachnących uryną i potem
za oknem wił się zdradliwy wąż nieba
siedziałem pod ścianą raju
a policjant za swoim rajskim biurkiem
spisywał historię
pod natchnieniem ducha świętego
upojony religijnym uniesieniem
zapisywał mnie
inwentaryzował tak długo
aż poczułem się jak owca
która pasterz dołączył do stada
spokojnie pobożnie cierpliwie
tłumaczył i nauczał
spokojnie pobożnie cierpliwie
składałem ofiarę z chleba
ale bez wina
(według policjanta wina była moja)
spokojnie pobożnie cierpliwie
siedziałem z duszą na szali ramienia
drugą szalę przeważył protokół
ślepy na sprawiedliwość
pozdrawiam
yah
Pozdrawiam.
"aż poczułem się jak owca
która pasterz dołączył do stada"
Zdaje się, że powinno być "której pastrzerz...".
Klikam w "bardzo dobry".