RANEK

Aldona Widłak

Dziś rano spojrzałam jej w oczy
A spojrzeć w oczy odchodzącej nocy
Zdarza się raz na kilka lat
I jest to zawsze spory nietakt
Na to spotkanie nieprzygotowane
Stałyśmy wpół kroku gestu zatrzymane
Ona przyłapana z podkasanym zmierzchem
I z nie rozczesanych gwiazd kołtunem ciężkim
Blednącym siwym i rozmytym
Zarumieniła się różowym świtem
Ja miałam w oczach sny niedokończone
Za późno było na wszelką obronę
Stałyśmy obie dość zażenowane
Swoim wzajemnym roznegliżowaniem
Spoufalone wbrew chęci i woli
Minęłyśmy się nieufnie powoli
Aldona Widłak
Aldona Widłak
Wiersz · 14 marca 2007
anonim
  • estel
    czytałam ten wiersz dziś rano i czytam teraz. i to, że odbiór mam tak zupełnie inny niesamowicie mi się podoba. :)
    pewnie bez porannego wrażenia bym się poczepiała rymów momentami, ale z nim nie śmiem. :)

    · Zgłoś · 17 lat
  • Marta
    moim zdaniem ten text nie powinien zostac opublikowany, ale to nie ja o tym decyduje, slabo...

    pozdrawiam serdecznie i czekam na lepsze

    · Zgłoś · 17 lat
  • generacja NIC
    ten rym trochę dziwny... ale przynajmniej dobrze się czyta... W każdym razie podoba mi się i daję bdb

    · Zgłoś · 17 lat
  • Anonimowy Użytkownik
    A.W.
    Komunikat pozaliteracki: Widziałam na "Wywrocie" odnośnik do "Shvoong". Są tam moje artykuły o "Kobiecie bez skazy" Gabrieli Zapolskiej, poezji Edwarda Leara i "Guwernantce" z moją ukochaną Betty Davis, a pewnie wkrótce pojawią się nowe. Zapraszam do czytania.

    · Zgłoś · 17 lat
  • Delion
    Wybacz Aldono jesli poczujesz sie dotknieta.
    Czytajac Twoje przyziemnie-zwabne "konstrlum" - choc w zasadzie w takim wlasnie przyziemnym wymiarze bardzo mi sie podobalo - zostalem wybity z rytmu (dwoma wyrazami): "koltunem" oraz "siwym". Odkrylem to dopiero za drugim "poczytunkiem". Otoz, za pierwszym razem cos mi do konca nie pasowalo - a teraz juz wiem: calosc (bez tych dwoch "skazicieli") jest bardzo powabna, zgrabna, az wrecz lubiezna - lecz tak wzniosle lubiezna i rozkosznie pobudzajaca. Przy takim postrzeganiu sprawy - te dwa slowa: "koltun i siwizna" - odpychaja. To tak jakby podczas z nienacka namietnej gry wstepnej - odkryc nagle podejzane 'narosla' na gladkiej skorze partnerki - troche wybija, troche problem - rozumiesz...
    Ale zakonczylas (trzy ostatnie sekwencyjne linijki) figlarnie i zawadjacko oraz w dodatku z nutka pozytywnego rozczarowania... ...czyli czytelnik czuje pobudliwy niedosyt, kierujacy onego delikwenta chciwym lukiem do poczatku aby zglebic calosc po raz kolejny dochodzac ponownie do: "...Minelysmy sie nieufnie powoli"

    Cheers,

    B :-).

    · Zgłoś · 17 lat
  • Anonimowy Użytkownik
    A.W.
    Drogi Delionie!

    Słówka, które tak Ci zepsuły "wzniosłą lubieżność" są kluczem do sensu tego wiersza. Spotkanie z nocą jest spotkaniem dwóch kobiet. A kobiety nie składają się wyłącznie z "wzniosłej lubieżności", swoją drogą, podoba mi się to określenie. To nie jest wesoły wiersz. I odkrywa właśnie tą część "siwą i skołtonioną", która sprawia, że czeka się do rana i patrzy w oczy odchodzącej nocy. Przy okazji gratuluję spostrzegawczości i wrażliwości, skoro tak uderzył Cię ten dysonans.

    · Zgłoś · 17 lat