siedzę
twarzą w twarz z białym potworem
jego łagodne kształty przynoszą ukojenie
na chwilę przycichł pneumatyczny młot
ogromna paszcza pochłania
wszystko co mu daję
więc otwieram usta i wypływa moje całe ja
(ha... to prawie jak pocałunek)
nie pyta skąd, jak, po co
i czemu ta zieleń taka przygasła
ani też
dlaczego jestem tu
już od pół godziny
Dorota
Wiersz
·
18 marca 2007
-
elisabethteż to ostatnio przeżyłam ;)
-
ewjak najmniej takich półgodzin i jak najwięcej tak nietypowych treści w wierszach życzę :)
-
Dorotahmm:] dzięki serdeczne;)