śmiertelna idylla

Daniel, Marczak, Danny

Przytłoczony ciężarem jakiego unieść sam nie zdoła,
Przewrócił oczami, rozejrzał się dookoła
Nie widział nic, poza światłem w tunelu
Wiec powoli udał się do świetlanego celu
Gdy szedł tak śród ciemności i wszechobecnego strachu
Obejrzał się i nie wiedział już gdzie jest dół, góra, wschód czy zachód
Kiedy przetarł oczy zobaczył wielką zieloną polanę
Pośród niej drzewo, wszystko było takie kolorowe, niecodziennie, ,,nieszare”

Najpiękniejszym jednak widokiem z całej tej idylli
Zdawała się być persona, siedząca samotnie w cieniu
Gdy podszedł bliżej, rozpoznał ją od razu była jak kompilacja piękna wszystkich świata motyli
Wiatr rozwiewał jej włosy, które lśniły w słońcu niczym szczyty gór w bezchmurny poranek
Jej gładkie jak jedwab lico, zdawało się emanować energią będącego w pełni księżyca
Był to obraz muzy żywcem z Olimpu zaczerpnięty, działa na niego jak cyjanek
Zabiła go samą sobą, tylko po to by razem z nią odżył na nowo…

Jej boskie, niebieskie oczy, były niczym zwierciadło przeznaczenia
To uczucie to jak być czegoś pewnym bez wątpliwości cienia
Raz w życiu był szczęśliwy,
ten raz jedyny nie był wreszcie martwy , był żywy
I gdy to uczucie, rozrywające, będące mocniejszym od wszystkiego co znał
Osiągało swe apogeum, nagle obudzić się miał
Lecz On tego nie chciał, tulił się do niej jak mocno tylko mógł
Na nic to się jednak zdało, gdyż jego miejsce nie było tam, jego miejsce jest tu
Na szarej zwykłej ziemi, miedzy zwykłymi ludźmi
Z personą sielankową, marzeniem, które nigdy się nie znudzi…
Daniel, Marczak, Danny
Daniel, Marczak, Danny
Wiersz · 24 marca 2007
anonim
  • Anonimowy Użytkownik
    Luna
    Brawo CHŁOPCZE ;) Hmm...Ciekawe, któż jest ona...

    · Zgłoś · 17 lat
  • ew
    marzenie może i się nie znudzi , ale teks przynudza i to wcale nieźle .. Archaizmami go naszpikowałeś , nieciekawe epitety , jedyne co mogę pochwalić to zamknięcie w wersach akcji

    · Zgłoś · 17 lat