Wszystkiego, o czym mówiłem podczas
picia wódki, zakazano w obwieszczeniach.
Kac jest generałem, wolałbym, żeby był
zwykłym sierżantem. Obiad smakuje
jak styropian, żona w opozycji.
W organizmie stan wojenny,
gąsienice czołgów przeciwko białku.
Nie dzwonią telefony, zresztą u wczorajszych
sojuszników, ten sam przebieg wypadków.
Chcę wyjść na ulicę z gotowym wierszem,
jestem jego żołnierzem. Kończy się grudzień,
a komitet centralny nadal nie istnieje
nawet w pijackiej malignie.
Pozdrawiam.
:)