pocztówka

slh

szarymi dłońmi plecione warkocze
dwukolorowe mgłoświatło
pełzną z nieba złote nici
ciąć bruk na pamięć

grzmi polonez szyn
kołysze drabina skrzyżowań

klamrą granitowej wody
śnią się filiżanki parzone pośpiechem
gęstych codziennych powrotów
w nieznane kieszenie planów
na wakacje
na potem
na już

wirują srebrne suknie panien
odwieczny i na zawsze bal
kanciastych planet w kratę szyb

oddechem nudnym i zmęczonym
o drugim podaniu rąk w zegarze

obsypią ścięte kosmyki nasze miasto
do jutra
slh
slh
Wiersz · 19 kwietnia 2007
anonim
  • ew
    bez pierwszej strofy , która metaforami jest za bardzo przepełniona , rsztę biorę w całości i bez uwag . Wiele dobrych momentów . Takiego pisania życzę :)

    · Zgłoś · 17 lat