***

szkodnik

Kwiat wyrósł tuż pod stopami.
Uważałam, by go nie nadepnąć.
Pochyliłam się, próbowałam powąchać,
lecz on zdążył uschnąć, zwiędnąć.

Motyl siada mi na ramieniu.
Obracam się – chcę nacieszyć nim oczy.
Już prawię grę barw na przejrzystych skrzydłach widzę,
a on tonie w przestworzach, ze Słońcem się jednoczy.

Drzwi otwierać się będą piskliwie.
Do wnętrza ciemność i chłód zaczną się tłoczyć,
A gdy zamknąć je będę chciała,
one zdążą z zawiasów wyskoczyć.

Słyszałam, słyszę i słyszeć będę
głośne trzaski, piski, jęki.
Do najszczęśliwszej nawet chwili
dodają one szczyptę męki.

Wszystkie te dźwięki pochodzą z gardła słowika,
którego w klatce więzi szatan.
Słowikiem – dusza moja,
klatką – brutalność świata.
szkodnik
szkodnik
Wiersz · 23 kwietnia 2007
anonim