Znikneli już idole,
Bohaterowie zeszłych wojen
Odeszli z pamięci ludzi,
Ich sławę zabrało morze.
Nowi, choć ciągle świecą
Na firmamencie nieba,
Jak my, zmienią się w piasek,
Który zmyje ulewa.
W książkach nikt nie wspomni,
Ludzie już nie chcą czytać,
To świat groteski.
Głosu rozsądku już nie słychać,
Nie ma już bohaterów,
Teraz królem jest błazen.
Teraz jest cool, luźno, super, bomba,
Zniszczono powagę.
Sprawiedliwość ma oczy i fiskalną kasę.
Podstawowe wartości spłonęły jak papier.
Usiadłem na tym brzegu,
Woda koiła ból wędrówki,
Słuchałem krzyku mew,
I widziałem w tym ludzi.
Kto głośniej, kto lepiej?
To niekończący się wyścig.
W tych czasach, twój spryt to podstawa etyki.
Szukałem sobie podobnych.
Dlatego boli to tak mocno,
Żeby nie zwariować, trzeba uciec w samotność.
Tylu mam ludzi podobnych,
Wierzyło w świat idealny,
Dziś nie ma nic...
Sami jesteśmy na tej plaży.
(...)
I tylko w snach mnie tu nie ma,
I tylko w snach czuje radość.
Otwieram oczy,
I zamiast plaży znów miasto.
kocham.