Kilka słów wypowiedzianych niedbale.
Kilka myśli, które dadzą o sobie znać.
Niby nie robiąc nam krzywdy wcale.
Powodują, że me serce idzie spać.
Coś co jest blisko na wyciągnięcie ręki.
Czasem wychyli głowę. Zza rogu
Wyskakując nagle przywołuje dawne męki.
Stawiając nas na końca naszego progu.
Gdzie progiem owym rzecz jest prosta.
Tak wielu nam znane uczucie. Piękne raz,
raz mało kto mu sprosta,
Za kimś cenniejszym od średniowiecznych waz.
Czy ja potrafię stawić temu czoła?
Wciąż próbując widzę początek.
Nie mogąc. Ratunkowego szukając koła
Uciekłbym w najdalszy świata zakątek.
Ale nie. Nie mogę, bo wciąż widzę. Wiedz
O tym, że w cieniu swoim skryty sam
Nie mógłbym istnieć niczym wielki skarbiec
Bez chroniących jego skarbu bram.
Gdy te bramy otworzysz jedno wiesz.
To co skłoniło twe serce, aby oddać
Część tego co kochasz Również
Robisz wszystko, by się nie poddać.
Ja ostatkiem sił walczę z nim.
W zapomnienia rzucić w głąb.
Kim ty jesteś pytam wciąż. Kim!
Wiedza ta zrzuca mnie na dno.