Slysze jak cisza spokojnie oddycha
Potezna choc niewidzialna
zatrzymuje wskazówki zegara
Nagle przedziera ja serca lomot
dudniacy jak stado kopyt
nie dajacy sie uciszyc...
W oczach dzieciecy zachwyt
Wargi drzaco do siebie przylegaja
parzac sie wzajemnie
slodycza chwili
Zapomnienie je stapia
w przestrzeni która nie zna czasu.
Chwila wiecznoscia dotykana
zastyga