otaczana szczególnie natrętnymi

nitjer

wchodziły gęsiego
na podobieństwo pór roku

aż w końcu miała
wszystkie naraz fale zimna
i gorąca zderzała w sobie
oczekiwanie na błyskawiczny kres
z przedłużaniem w nieskończoność
decyzji o uleceniu bez skrzydeł
przez najciemniejsze z sił
ulepionego nieba

proste instynkty
na nim zamiast gwiazd
piekielnie urosły
w najważniejszej z sekund

każdy do rozmiarów
największego ze słońc
Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Doskonały 3 głosy
nitjer
nitjer
Wiersz · 17 maja 2007
anonim
  • nitjer
    Hekate :) Niech więc zagrożona natręctwem peelka spaceruje - tak, jak proponujesz - po linie. Na niej żaden przed nią nie uklęknie :) A jeśli znajdzie się i taki akrobata, to nawet gdy ona truchcikiem w stronę słońca, on nie pozwoli jej upaść. A to już nie będzie wcale takie smutne :)

    Dzięki za zajrzenie :)

    · Zgłoś · 17 lat temu
  • Hekate
    Ano, natręci faktycznie szczególni. Na dodatek trudno dać im kosza.

    A jeżeli spacer, to chyba tylko po linie. Truchcikiem do słońca - po drodzę można się piknie wygrzmocić i nabić potężnego guza!

    Właściwie to mimo wszystko smutne jest...

    · Zgłoś · 17 lat temu
  • nitjer
    Ciekawa interpretacja Ew :) To raczej jednak bieg po tej ścieżce niż spacer. Za dużo wokół się dzieje aby kroku mocno nie przyspieszyć ;)

    · Zgłoś · 17 lat temu
  • ew
    spacer ścieżką z gęsiej skórki , nitjer ? :) taka właśnie jest moja interpretacja tego ulecenia bez skrzydeł .

    · Zgłoś · 17 lat temu