siedzieli na bezporęczy
rzucali w wieczność gwiazdami.
gwiazdozbiory
pochłaniały ich i absorbowały
ciepło. myśleli
o trzeciej nad ranem
że ‘bój to będzie ostatni’
***
jednak wpisani w
spiralę piękna
znaleźli siebie na
szarym dnie błękitu
w kolorze myśli
odbitych w tafli wody.
przejeżdżał pociąg
i śpiewał skowronek.
zamilkli zamknięci
w kontemplacji
niedoskonałości galaktyk
własnych ciał
harmonii swoich słabych
odzwierciedleń wieczności…
quirkly
Wiersz
·
18 maja 2007
-
ewten bój ostatni drażni , może gdyby go kursywą potraktować drażniłby mniej . Całość za to wytrawna , dobrze oddany przekaz , przejście obok szaleństwa i oparcie tekstu na odnalezieniu siebie na dnie błękitu .