PO BALU
jak z waty miękka wpadam do koszyka
zapach mydła kremu kobiecego zmęczenia
opuszki paców gładzą plusz
wczorajszej nocy
już nie grzmi nie pieni się tłum
w gardle nie dudni rytm odebrany melodii
już sama
z rozkoszną sennością ciszą
sama ze swoim ciałem
to nie ja słowa jak oczko w rajstopie
i włosy zlepione tańcem
nie ja
jak oddech buduarowej damy
nie ja! przecież nie widzę w łuku stopy
żadnego zaklęcia
a jednak czasem myśl jeszcze w szlafroku
jeszcze z urywkiem snu między rzęsami
schodzi
krok za krokiem miękka senna
w obłoczku woni
i wtedy znikają głębie —
tylko wierzchnia warstwa naskórka
i nogi tak bardzo znużone tańcem
Teraz puszczam bez mrugnięcia , chociaż woń mi tu górnolotnie zabrzmiała i wolałabym perfum jednak , ale to Twój wiersz
pozdrawiam :)
Dwuwersjowość ;)
Pozdrawiam :)
Właściwie ta zwrotka zaczynająca się od "to nie ja", to taki mój mały protest przeciwko mnie-piszącej-kobiecy wiersz. Tego oczywiście odczytywać nie trzeba, ale straszliwie mnie to bolało, a jednocześnie nie mogłam się powstrzymać...
Dziękuję za opinie.
I chyba jednak zamiast woni powinien być perfum.